To będzie wpis nietypowy, choć pomysł na niego jest całkiem prosty: kartka z kalendarza. Wybieramy sobie datę, idziemy do biblioteki i przeglądamy archiwa gazet. I patrzymy, czym żył świat ponad 60 lat temu. Ten akurat tekst powstał w ramach zadania domowego na studia. Chciałbym zadedykować go mojej mamie. Mamo, dostałem za niego szóstkę.
A teraz nie ma
14 marca, 1953 roku. Wieczór. Towarzysz Bierut siada za biurkiem i wyjmuje pióro. Pierwszy sekretarz omiata spojrzeniem elegancki gabinet, marszczy brwi, w myślach układa słowa. Może nawet przygryzie trochę pióro przed pierwszym zdaniem. Towarzysz Bierut pisze.
Do Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Czechosłowackiej: „Polska Zjednoczona Partia Robotnicza i cały naród polski z głębokim żalem przyjęły bolesną wiadomość o zgonie Towarzysza Klementa Gottwalda przewodniczącego Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Czechosłowackiej.
Do Przewodniczącego Rządu Republiki Czechosłowackiej: „Dzielimy z Wami głęboki ból z powodu niepowetowanej straty jaką jest zgon wielkiego syna narodu czechosłowackiego, niestrudzonego bojownika o socjalizm i pokój, wiernego ucznia Lenina i Stalina.
Towarzysz Bierut jest zmęczony. Tak samo z trudem dobierał słowa zaledwie 9 dni temu. Wtedy słowa pożegnać miały samego Wodza, Mentora, Przywódcy. Nie dokończyły dzieła. 15 marca 1953 roku świat nadal żegna Józefa Stalina. Żegna go na przykład Sławomir Mrożek, ten sam, który 11 lat później napisze „Tango”:
„Na dole, w chodnikach i filarach wiedzieli już wszyscy. Z ociąganiem zaczęli ten dzień. […] Myśli oderwały się od świdrów, kilofów, wózków. i odeszły bardzo daleko. Jakby odeszło coś w samym człowieku, tak bliskie, że nawet się o tym nie myślało, bo całym sobą się czuło, że jest.
A teraz nie ma.”
Towarzysz Bierut wygląda przez okno. Patrzy na warszawski Nowy Świat na swój ukochany lud pracujący spieszący dokądś ulicami i martwi się o nich. Obrzuca troskliwym spojrzeniem i zastanawia się czy udźwigną takie cierpienie.
Lud cierpienie dźwiga z trudem. Zwłaszcza w tak pochmurny, marcowy dzień. Termometry rano pokazywały -2 stopnie. Im dalej od stolicy tym gorzej. W Krakowie zima już się skończyła, ale na Morskim Oku dalej leży ponad 2 metry śniegu. Pogoda nie zachęca do spacerów, a komunikacja autobusowa kuleje przez braki w taborze. Niedługo miasto ma otrzymać nowe wozy ze stolicy, które powinny poprawić sytuację.
Jest niedziela, nie trzeba iść do pracy. Można by trochę odpocząć, pójść z rodziną do kina. W Wandzie grają „Kopciuszka”. Ale czy wypada? Nikt przecież nie myśli dziś o zabawie. Nastał czas ciszy i zadumy. Głośna muzyka, rozrywka, zabawy – nie to w głowach Polakom. 6 osób postanowiło sprzedać pianina. Pod młotek idą także 3 radia lampowe, 2 motocykle, akwarium i bryczka. Kupować chce tylko dwóch panów. Komfortowy gabinet z tapczanem i monologi Wyrwicza. Lub jakiekolwiek inne.
Ludzie są roztargnieni, zatopieni we własnych myślach. 52 ogłoszenia dotyczą zagubionych dokumentów. Porzucone urzędowe druki dają świadectwo. O Stalinie pamiętają legitymacje szkolne, karty meldunkowe, dowody osobiste, zaświadczenia rejestracji wojskowej i przepustki więzienne. Ogłoszeń dotyczących nieruchomości jest w sumie 34.
Towarzysz Bierut odkłada pióro i podchodzi do okna.
Na podstawie: „Dziennik Polski, rok IX, nr 64 (2839)”
Zdjęcia do tekstu zrobiono w Łodzi i Tblisi.