Zawsze robię podsumowanie roku. Lubię 1 stycznia usiąść z notatnikiem i zobaczyć, co wydarzyło się przez 12 miesięcy. Jaki był mój 2017?
Zaczniemy od fotografii. Z ponad 4000 zdjęć zrobionych w tym roku wybrałem 12 – po jednym na każdy miesiąc. Zobaczcie jak to wyglądało według mojego aparatu.
Podsumowanie roku 2017. Styczeń
Styczeń to zdecydowanie miesiąc tatrzański. Zawsze czekam na ten moment, kiedy mogę już wyciągnąć czekan i raki z dna szafy. W tym roku w Tatrach spędziłem sporo czasu, padło parę szczytów z Wielkiej Korony Tatr. Zrobiłem też kurs zimowej turystyki wysokogórskiej, dzięki któremu może nie wiem wszystkiego, ale przynajmniej wiem, że nic nie wiem. Po więcej tatrzańskich zdjęć zapraszam do galerii na blogu.
Luty
Luty to przede wszystkim Islandia. Od dawna marzyłem o tym kraju i nie zawiodłem się. Piękne krajobrazy, wymagająca pogoda i niespodziewane kilka dni spędzonych na… dojeniu krów! Tylko zorzy polarnej nie widziałem, ale przynajmniej jest po co wracać. Moje wpisy z Islandii znajdziecie tutaj.
Marzec
Marzec to podróże małe i duże. Akcentem, który zapamiętam jest wyjazd do Gdyni na największy polski festiwal podróżniczy. Mowa oczywiście o Kolosach! Niesamowita atmosfera, tysiące ludzi i świetne opowieści podróżnicze. Mam nadzieję, że kiedyś mi też będzie dane poprowadzić tam prelekcję. Co do zdjęcia: wyjazd był też znakomitym pretekstem do zwiedzenia Trójmiasta.
Kwiecień
Kwiecień zapisał się pod znakiem urbexu. Lubię chodzić po opuszczonych budynkach, odwiedzać różne zapomniane miejsca, choć rzadko mam na to czas. W kwietniu akurat miałem. Urbexowa wycieczka w okolice Legnicy to niezapomniane wrażenie. Na zdjęciu basen w opuszczonym poradzieckim szpitalu. Horrory można tu kręcić bez scenografa. Oprócz tego w 2017 odwiedzałem opuszczone: fabryki, port, kościoły, a nawet… dom publiczny! Niektóre relacje znajdziecie w kategorii Urbex na blogu.
Maj
Początek maja to tygodniowy wyjazd autostopowy do Francji. Leniwy, spokojny, choć z przygodami. Czasami fajnie zrobić sobie takie wakacje. Odwiedziliśmy Marsylię, spacerowaliśmy po murach Carcassone, byliśmy w Szwajcarii. Na zdjęciu klify Marsylii (tak, wspinałbym się).
Czerwiec
Początek czerwca to Festiwal Podróżni, gdzie wystąpiłem w roli konferansjera. Bardzo dobrze wspominam te kilka dni w Ząbkowicach Śląskich. Miło było zapowiadać prelegentów, równie miło było usiąść z nimi wieczorem przy wspólnym ognisku. W zamkowych piwnicach sam też miałem okazję opowiedzieć o swojej podróży do Nepalu (na zdjęciu). Bardzo lubię prowadzić prelekcje, w przyszłym roku na pewno ich nie zabraknie. Choćby na Podróżnych, gdzie na pewno widzimy się za rok!
Lipiec
Podsumowanie roku już za połową, czas ruszyć w drogę. Lipiec (i sierpień) to najważniejsze miesiące w minionym roku. Zacząłem wtedy 2-miesięczną rowerową podróż przez całą Polskę. Tak powstał projekt #Za Drzwiami. W każdym odwiedzonym mieście odwiedzałem ten sam adres. Zbierałem historie, spotkałem setki fantastycznych ludzi. Na przykład takich jak pan Edmund (na zdjęciu).
Sierpień
Sierpień to dalsza część projektu #Za Drzwiami. W sumie przejechałem rowerem 3851 kilometrów. Odwiedziłem wszystkie 16 województw. Samych nagrań z wywiadów mam ponad 30 godzin. Powiem jedno: mamy naprawdę piękny kraj. I naprawdę fajni ludzie w nim mieszkają. Teraz zamierzam napisać o tym kraju książkę.
Wrzesień
Wrzesień = góry. Tak już jest od ładnych kilku lat. Kiedyś były to tradycyjne wrześniowe Bieszczady. Teraz pojechałem trochę dalej i wyżej. Po dwóch latach wróciłem do mojej ukochanej Gruzji i tym razem udało się stanąć na szczycie Kazbeku. Bywało ciężko, ale dobry zespół czyni cuda. Im, pogodzie i sobie dziękuję za mój pierwszy pięciotysięcznik.
Październik
Zdjęcie oczywiście z Krakowa, gdzie obecnie mieszkam. To nie oznacza, że podsumowanie roku kończy się we wrześniu i potem było już nudno. W październiku dalej podróżowałem, ale najważniejsze rzeczy działy się na miejscu. Powrót na studia i przede wszystkim… nowa praca. Obecnie, jako dziennikarz, poznaję to miasto z wielu różnych stron i sprawia mi to niesamowitą frajdę. Kraków też da się lubić! (Gdy piszę te słowa, wszystkie normy smogowe są przekroczone, żeby nie było zbyt cukierkowo).
Listopad
Listopad to już góry na całego. W Tatrach była słaba pogoda, jeździło się więc w Beskidy. Patrząc na beskidzką jesień nie da się tego żałować.
Grudzień
Grudzień zaczął się szaloną karuzelą pod tytułem Krakowski Festiwal Górski. Praca od rana do wieczora na wielkim zmęczeniu i jeszcze większej satysfakcji. Super, że mogę współorganizować tak fantastyczną imprezę.
Góry towarzyszyły mi zresztą do samego końca roku. 2018 miałem szczęście przywitać w górskiej chatce pod Niemcową. Nie ma tam prądu ani wody, jest za to fantastyczny klimat. Dlatego grudzień nagradzam dwoma zdjęciami. Drugie z miejsca, gdzie 2017 się dla mnie skończył.
Miło mi było się z wami podzielić moim “2017 w pigułce”. Podsumowanie roku to fajna tradycja (w przeciwieństwie do postanowień, o których zapominam na drugi dzień). Jutro wrzucę jeszcze tradycyjne statystyki podróżnicze. Na razie składam wam życzenia. Szczęśliwego Nowego Roku (i żeby się koniom grzywy w stajniach nie plotły)!
2017, dzięki! Byłeś całkiem fajnym rokiem.
1 comment