Patrząc na dzisiejszą dyskusję o klimacie można by pomyśleć, że to my, młode pokolenie, odkryliśmy ekologię. Że to my odkryliśmy ograniczanie śmieci i wielorazowe butelki. A okazuje się, że nie wszystko musimy wymyślać na nowo. Nasze babcie robiły to zanim to było modne.
Oczywiście, często robiły to z zupełnie innych powodów (dziadkowie także). To na wstępie warto zaznaczyć. Do pracy nie jeździło się samochodem, bo się go np. nie miało, a nie dlatego, by ograniczać zanieczyszczenia. Wiele z poniżej opisanych praktyk wynikało po prostu z (często potwornie przyziemnego) niedostatku, a nie z troski o planetę. Zero waste wtedy nazywało się po prostu biedą. Zresztą (to moja mała teoria) chyba właśnie przez te lata niedostatku później tak łapczywie rzuciliśmy się na plastikowe zrywki, fastfoody i diesle. Ale to już materiał na inny tekst.
Ten tekst z kolei chodził mi po głowie od czasu, gdy moja znajoma pochwaliła się w sieci, że zrobiła własny proszek do prania. I chyba jej mama albo babcia skomentowała: “ja też tak robiłam, jak nie było proszku w sklepie”. Jakoś mnie to urzekło, bo po pierwsze sam takim proszkiem piorę, po drugie – okazało się, że większość naszych trendów zero waste pochodzi sprzed 50 lat. A że niedawno był Dzień Babci, to poczytajcie. 10 eko rzeczy, których możemy się od babć i dziadków uczyć:
1 Bez plastiku
Może kojarzycie ze wspomnień. Wielka materiałowa albo parciana siata, która mogła pomieścić pół sklepu razem z kasą fiskalną w razie potrzeby. Często podczepiona na wózku. Wytarta do granic możliwości. Oraz kilka mniejszych torebek na warzywa, owoce, ser. Te były najczęściej szyte ze starej firany, poszewki.
Plastikowych zrywek po prostu nie było. Ani folii spożywczej. Ani (o zgrozo) bąbelkowej. A jednak przeżyliśmy te mroczne czasy.
2 Z własnym kubkiem (także w podróży)
Termos z herbatą, kanapka zawinięta w papier i ugotowane jajko na twardo. Czy ktoś jeszcze dostawał z domu taki prowiant na pierwsze wycieczki czy tylko ja? Przecież to był zestaw równie pewny co podatki i zachód słońca. Zastępował wszystkie batoniki, kokakolki i inne żelki kupowane po drodze.
Tutaj jeszcze można dodać, że wodę piło się głównie z kranu. Bo taniej, nie trzeba nosić i całkiem to zdrowe.
3 Sklep na wagę
W ramach ćwiczenia możecie znaleźć dowolne stare zdjęcie sklepu spożywczego. Takie sprzed 50 lat na przykład. Niewiele pewnie jest na półkach. Ale to co jest, jest zapakowane w szkło, metal, papier albo nic – bo jest sprzedawane na wagę. Dzisiaj prawie wszystko dostajemy w plastiku – od sera przez mleko po (o zgrozo) pomidory na plastikowej tacce.
Oczywiście nie mamy wpływu na asortyment. Poza tym, że mamy – głosując własnym portfelem. Kupując na wagę, do własnych pojemników można zbliżyć się do zero waste.
4 Słoiki
Tutaj nic dodawać nie trzeba. Klasyk nad klasyki.
5 Proszek do prania
Od tego punktu się zaczęło, więc powiem krótko: jest banalnie prosty do zrobienia, skuteczny i tani. Przepis znajdziecie obok
Domowy proszek. Składniki:
- 2 szklanki płatków mydlanych
- 1 szklanka boraksu
- 1 szklanka sody kalcynowanej
- parę kropel olejku eterycznego
2 łyżki na jedno pranie. Proste, prawda?
6 Naprawianie, cerowanie, przeróbki i łaty
Szewc, kaletnik, zegarmistrz, elektronik. Jak się coś zepsuło, to się naprawiało. Zaciągało się oczko w pończochach miast od razu biec po nowe do sklepu. Niektóre, szczególnie ukochane rzeczy, łatało się i wracało do życia w nieskończoność.
Oczywiście tutaj też często świat decyduje za nas. Urządzenia elektroniczne są dziś produkowane w sposób praktycznie nienaprawialny, wszystkie układy scalone są klejone a nie lutowane, trzeba wymienić całą płytkę. Szewc to zawód ginący, koszulkę taniej kupić nową niż naprawić. Ale czasem warto.
A jeśli czegoś już nie dało się naprawić to dawało się temu zupełnie nową postać. Bluzki robiło się z sukienek, sukienki z fartuchów a czapki ze swetrów. Dzisiaj też tak można. Popatrzcie co da się zrobić ze starych kurtek górskich – o tutaj.
7 Ściereczki materiałowe
Zamiast ręczników papierowych. Potem szły do prania. Zaraz obok pieluch, które też nie były jednorazowe.
8 Gotowanie z resztek
Kuchenna magia. Coś z niczego, czyli tak zwane potrawy “na winie” – co się nawinie, to do garnka. Było smacznie, zdrowo i nic się nie marnowało. Zero waste.
9 Worki na śmieci
Po prostu ich nie było. Wystarczał kosz wyłożony starą gazetą, która chłonęła wilgoć.
10 Sprzęt na lata
To ważne zwłaszcza dla podróżników. Kupując kurtkę czy buty inwestowało się w sprzęt, który posłuży latami. Mógł swoje kosztować, ale miał być nie do zdarcia. Tak żeby za dwa lata nie trzeba było go wyrzucać. Dzisiaj też warto takich produktów szukać – opłaca się to i środowisku, i nam.
Babcine zero waste
Tekst to mała odskocznia od moich zwyczajowych tematów. Ale chyba powtarzania takich informacji nigdy za wiele. A wszystkim Babciom życzę wszystkiego najlepszego!
Dzięki za lekturę, za poświęcony czas. Jeśli masz pytania, porozmawiajmy w komentarzach. Jeśli tekst wydaje Ci się wartościowy, udostępnij go dalej.
Dziękuję!