Okno na świat
Dochodzi 20. Pada deszcz. Charakterystyczny, czerwony pociąg powoli wtacza się na olbrzymi frankfurcki dworzec. W momencie ukończenia budowy w 1888 roku jest to największa stacja kolejowa w Europie. Frankfurt Hauptbahnhof tytuł ten dzierżył będzie przez 27 lat, kiedy to wyprzedzi go nowy dworzec w Lipsku. Zgodnie z pruską myślą architektoniczną projekt zakładał zbudowanie dworca czołowego. Wyjechać można z niego tylko w jednym kierunku. Nie ma tu bezładnej plątaniny torów i przejść podziemnych. Potężny hol dworcowy zapewnia dostęp do wszystkich peronów. Rzędy równo ułożonych szyn, każdy z obietnicą innego celu. Tor 2, regionalny do Koblencji (tym właśnie przyjechaliśmy, za 10 minut będzie wracał). Tor 8, ICE do Paryża. Tor 5, belgijski pospieszny do Brukseli. Bliżej, dalej, we wszystkich kierunkach. Aż chciałoby się cofnąć w czasie. 130 lat temu koniec blaszanego zadaszenia peronów musiał przypominać portal prowadzący do innych światów.
I co dalej?
Jesteś w obcym mieście. Jest późne, niedzielne popołudnie. Akurat przestało padać. Co robisz? Oczywiste. Idziesz na spacer. Drepczesz przez starówkę i wszystko dookoła jest ładne. Bo miasto zawsze najładniej wygląda po zmroku. To co zachowuje jakiekolwiek pozory piękna można oświetlić, wyeksponować, a wszystkie niedoskonałości, cały codzienny pierdalnik zostawić w cieniu i nikt go aż do rana nie znajdzie.
Jak już dojdziesz nad rzekę (a zawsze, prędzej czy później dojdziesz nad rzekę), to możesz znaleźć tą jedną, najlepszą ławkę i jej użyć. ‘Siedzenie nad rzeką’ awansowało ostatnio na 6 pozycję na liście ulubionych czynności przeciętnego człowieka, a wszystkie pozycje wyżej są trudne albo drogie. Jeśli dodatkowo jesteś we Frankfurcie, to możesz skosztować też lokalnego trunku, który z wielkim zapałem będzie polecał ci każdy Frankfurtczyk. Mowa o Apfelwein – wino z jabłek z dodatkiem owoców jarzębu. Jeśli nie jesteś we Frankfurcie to polecam najtańsze wino z pewnego popularnego dyskontu – w smaku podobne.
Kiedy na dobre zapadnie noc, a tobie zrobi się zimno to wystarczy przenieść się do hostelu, gdzie czas nie będzie wyznaczał już niczego poza pozycją wskazówek zegara, na który i tak nikt nie patrzy.
A może byśmy coś pozwiedzali?
Następnego dnia skorzystaliśmy z Frankfurt Free Walking Tour, które gorąco polecam, jeśli kiedykolwiek będziecie mieli okazję. Myślę, że kiedyś zadedykuję osobną notkę tym poczciwym studentom, którzy za parę euro napiwku oprowadzą cię po swoim mieście lepiej niż niejeden licencjonowany przewodnik.
Książę…
Frankfurt to przede wszystkim biznes. Finansowe i transportowe centrum Europy. Siedziba Europejskiego Banku Centralnego. Lotnisko we Frankfurcie obsługuje prawie 60 milionów pasażerów rocznie. To daje 160 tysięcy ludzi każdego dnia. Większość ruchu turystycznego jest generowana przez podróżników czekających na przesiadkę z jednego samolotu w drugi. Zresztą wydaje się jakby cały Frankfurt był generowany przez ludzi z zewnątrz. Widząc na dumną panoramę niemieckiego Manhattanu trudno w to uwierzyć, ale ten Manhattan jest mniejszy nawet od Krakowa. A już zupełnie nieprawdopodobne staje się, kiedy spojrzysz na Frankfurt ze szczytu wieżowca Main Tower.
…i żebrak
Wszędzie musi być jakiś kontrast. Równowaga w przyrodzie tego wymaga. Dla bogatego, owieżowcowanego Frankfurtu tą przeciwwagą jest dzielnica dworcowa. Dzielnica narkotyków, domów publicznych i hazardu. Kwartał, w którym najwyższą władzą są członkowie Hell’s Angels, a nie policja. Sin City, któremu ktoś zapomniał powiedzieć, żeby przestało istnieć. Wielokulturowy, nieco zakurzony tygiel, w którym cały czas zachodzą jakieś bezsensowne reakcje, jakaś pogoń za własnym ogonem. Bogaci faceci z ekskluzywnymi panienkami i żywe trupy żebrzące na ulicach o kolejną, być może ostatnią działkę. Kontrast level hard. Bezładna masa z jednej strony ograniczona dumnym dworcem, a z drugiej jeszcze dumniejszym pomnikiem pieniądza. Nawet metafory w tym pomniku nie ma żadnej. Po prostu wielki, podświetlany symbol €.
Feniks nad Menem
Tego się na co dzień nie dostrzega, ale warto o tym wspomnieć. Tak wyglądało centrum Frankfurtu dokładnie 70 lat temu.
P.S. Mała ciekawostka. W żadnym przewodniku nie znajdziecie o tym informacji, ale w całym Frankfurcie poukrywane są figury Spider-Mana. W trakcie naszego pobytu wytropiliśmy 3. Ot, taki lokalny folklor.
P.S.2 Podziękowania dla Oli za gościnę we Frankfurcie. Trochę prywaty nie zaszkodzi.