Miałem ostatnio okazję występować na festiwalu podróżniczym w Baszni Dolnej. Przez cały weekend znalazłem też czas, by pozwiedzać tereny wokół Lubaczowa (a nawet odwiedzić jeden adres w ramach #Za Drzwiami. Zwłaszcza, że miałem okazję spróbować nieco innej formy turystyki – tzw. questingu.
Gdybyście zastanawiali się, gdzie właściwie jest Lubaczów informuję – 50 kilometrów na północny-wschód od Jarosławia. Podkarpacie, “Polska B” w pełni, czyli naprawdę ładne tereny, z daleka od masowej turystyki. Po pokazie, na którym opowiadałem o #Za Drzwiami, zostałem jeszcze jeden dzień, by odpocząć od intensywnego w ostatnim czasie krakowskiego życia i spróbować czegoś nowego…
Wokół Lubaczowa
Rano z Beatą pakujemy butelki wody, bo dzień cokolwiek upalny i wsiadamy na rowery. Każde ma ze sobą kartę z opisem questu:
Nim ruszysz, przed krzyżówką rozejrzyj się bacznie.
Na rozstaju dostrzeżesz wysoki krzyż z drewna.
Szukaj “dwudziestki czwórki”. To wskazówka pewna.
Utrzymana w tym stylu rymowanka będzie nas prowadzić przez następne 20 kilometrów. Są w niej też oczywiście zagadki:
Niech wiodą cię barierki, a także z daleka
widoczne żółte znaki. Dotrzesz tam gdzie czeka
gmach od innych odmienny, bo z u___ na ścianie.
Faktycznie, po chwili dojeżdżamy nietypowego domu. Na frontowej ścianie wisi ul. Uzupełniam brakujące litery. Część z nich posłuży potem do odgadnięcia hasła. Odkrywamy je po przejechaniu 20 kilometrów wokół Lubaczowa. Na końcu odnajdujemy także ukrytą pamiątkową pieczęć. Czas na obiad.
Questing: z czym to się je?
Nie miałem nigdy do czynienia z taką formą zwiedzania. Odgadywanie haseł, wypatrywanie wskazówek, szukanie znaków – do powrotu do dzieciństwa zabrakło tylko klocków Lego. A tak na poważnie – to świetna zachęta do zwiedzenia okolicy, dużo ciekawsza (zwłaszcza dla dzieciaków) niż standardowo poprowadzony szlak. Przy okazji prostej rymowanki i odgadywania hasła, quest motywuje nas do zwiedzenia naprawdę ładnej okolicy i poznania jej historii.
W trakcie 20-kilometrowej pętelki zobaczyliśmy wiele ładnych miejsc. Jest punkt widokowy, są charakterystyczne dla tej okolicy czerwone krzyże przydrożne, jest piękna Pastorówka – pamiątka po dawnym zborze ewangelickim. Nawet z “dziecinnej” rymowanki możemy się sporo dowiedzieć o historii okolicy. Na mnie największe wrażenie zrobił opuszczony leśny cmentarz. Zresztą zobaczcie sami:
Quest nocny
Nie wypada kończyć opowieści na cmentarzu, więc będzie jeszcze drugi wątek. Otóż przy okazji festiwalu na Ziemi Lubaczowskiej, powstał jeden nowy quest – w Cieszanowie. Cieszanów ma prawa miejskie, jest jednak miastem tak małym, że trzeba było ustawić na drodze ograniczenia do 30 km/h, żeby kierowcy zdążyli je zobaczyć (a przynajmniej tak żartują mieszkańcy). Mimo to, jest w nim zaskakująco dużo do zobaczenia.
Nowy quest “otwieraliśmy” nocą i w szczególnym wydaniu. Cytując rymowankę: “Wiem, że miasto jest niebezpieczne – pełne duchów i demonów. Nocą lepiej nie zapuszczać się samotnie w uliczki – boczne, ciemne, ślepe”. Mimo tej przestrogi w nocnym spacerze wzięło udział ponad 100 osób.
Nie bez powodu. Cieszanów może i jest mały, ale naprawdę pojemny. Kiedyś miejsca starczyło tu dla trzech różnych kultur. Do dziś w odległości 100 metrów od siebie znajdują się tu: kościół katolicki, synagoga (pięknie odremontowana i przekształcona na Dom Seniora) oraz cerkiew. I w noc questową te kultury przemówiły na nowo. W każdej świątyni odbył się krótki koncert. Oczywiście muzyka musiała współgrać z otoczeniem. Mnie zupełnie pochłonął koncert ukraińskiego chóru cerkiewnego. Uwielbiam taką muzykę, zwłaszcza przy specyficznej akustyce świątyni.
Przez cały quest prowadził nas duch panny młodej, której mieliśmy pomóc odnaleźć zagubioną miłość. Zwłaszcza młodsi bardzo zaangażowali się w odnajdywanie kolejnych wskazówek. Po trzech koncertach i spacerze przez całe miasto rozwiązanie zagadki odnaleźliśmy na… cmentarzu. No cóż, starałem się nie kończyć tekstu w takim miejscu, ale cóż poradzę. Na pewno jednak nie kończyliśmy tego wieczoru w grobowych nastrojach, a questing śmiało mogę polecić jako inną, ciekawą formę odkrywania okolic bliższych i dalszych (zwłaszcza jeśli macie w składzie dzieciaki, będą zachwycone). Adios!