Tomek Mackiewicz to undergroundowiec. Nawet radio w góry zabiera niechętnie. Od wczoraj polskie media relacjonują jego śmierć. Na żywo. Na podstawie kilku jednozdaniowych SMSów powstały setki tekstów. Strona z danymi GPS Adama Bieleckiego nie działa – za dużo wejść. Gdzie kończy się informacja, a zaczyna pogoń za dramatem?
Po pierwsze: trzymaj się Czapkins, trzymaj się Eli. Walczcie, czekajcie, schodźcie w dół cali i zdrowi!
Tekst pisałem jeszcze w trakcie akcji ratunkowej pod Nanga Parbat.
Nie wiemy nic
Tomek Mackiewicz umarł. Ściślej mówiąc umiera (chociaż nie mamy z nim żadnego kontaktu). Nie, nie życzę mu źle, nie widzę wszystkiego w czarnych barwach. Nie mówię też: “banda głupków realizująca swoje pasje i to jeszcze za pieniądze podatników” (komentarz autentyczny), choć pewnie mógłbym. Po prostu wydaje mi się, że każdą udaną akcję ratunkową na wysokości 7300 m.n.p.m. należy rozpatrywać w kategorii zmartwychwstania.
Trochę większe szanse wydaje się mieć Eli Revol. Francuzka jest niżej, czuje się lepiej, jest z nią kontakt. No właśnie – wydaje się. Wszystko, co tak naprawdę wiemy o ich sytuacji pochodzi z SMSów od Revol. Najczęściej jednozdaniowych. “Jest okej, jestem bardzo głodna i spragniona, spałam pięć minut” – to przykład. Poza tym? Co 15 minut średnio mamy nową wersję. Tomek Mackiewicz już osiem razy był przez media przenoszony z namiotu do szczeliny i z powrotem. Mieszają się wysokości, stan zdrowia, a ostatnio także to, czy Nanga została zdobyta.
Czyli tak naprawdę nie wiemy nic.
Umieranie na żywo
W oparciu o skąpe informacje portal gazeta.pl od wczoraj prowadzi relację na żywo z dramatu w Himalajach. Obecny nagłówek: “Nieoficjalnie: Mackiewicz i Revol zdobyli Nanga Parbat! Teraz walczą o życie“. Zresztą nie tylko oni. W oparciu o kilkanaście SMSów powstały w Polsce setki artykułów. Pisze “Wyborcza”, pisze “Dziennik Polski”, pisze nawet “Nasz Dziennik”. Na łamach Rzeczpospolitej, dziennika od zawsze kreującego się na wyważone, opiniotwórcze pismo z “wysokiej półki”, Tomek Mackiewicz także umiera. I również na żywo.
Naprawdę ciężko jest napisać tekst nie mając żadnego materiału. Dlatego media korzystają z wypowiedzi ekspertów. Piotr Pustelnik zarzucał Pakistańczykom pazerność na pieniądze, Janusz Majer zdalnie diagnozował Tomka, a Daniele Nardi przenosił go po raz trzeci z namiotu do szczeliny. Ogółem, wypowiedzieli się już (a na pewno licząc komentarze) wszyscy, którzy umieją przeliterować “Nanga Parbat”.
Pytanie: po co?
Ach, te media
Wszystko można zwalić na złe i niedobre media. Dlaczego one to robią? Dlaczego epatują dramatem? Przecież człowiekowi robi się trochę nieswojo, kiedy widzi relację z czyjejś śmierci “na żywo i w kolorze”.
Spróbuję wyjaśnić: robią to, bo mogą. To dla wszystkich, którzy narzekają na “dzisiejsze, okropne czasy”. Czasy, gdzie nawet góry opanowała komercja. Opanowała, bo mogła. To nie jest kwestia mentalności ludzkiej, tylko dostępnej nam technologii. Relacji na żywo nie było, gdy 29 lat temu Artur Hajzer gnał na drugą stronę Himalajów, by zdążyć do Marciniaka uwięzionego na przełęczy Lho La. Nie było, bo nie mogło być. Bo nie było Facebooka, Twittera i wszechobecnego Internetu. I tylko dlatego.
We Francji cisza
Drugi, kluczowy powód: robią to, bo to się świetnie sprzedaje. Bo uwielbiamy się zaczytywać cudzymi dramatami. Bo ekscytuje nas to, że nowa wersja śmierci Tomka Mackiewicza pojawia się co 15 minut w necie. Najlepszy dowód? Strona z danymi GPS Spota Adama Bieleckiego dziś rano przestała działać – przekroczono limit wejść. Ilości komentarzy pod tekstami dziennikarzy idą w setki. Po prostu lubimy o tym czytać.
Ale tu już tak uniwersalnie nie jest. Wchodzę na strony francuskich dzienników i szukam informacji o Nandze. Przecież tam jest też ich dziewczyna. I co? I nic. “Le Monde” – nic, “Le Figaro” – nic, “Ouest France” – nic. Ani wzmianki. Zajmują się tym wyłącznie portale specjalistyczne. Wątpię, że ta różnica wynika z wyłącznie z naszego zainteresowania himalaizmem.
Tomek Mackiewicz, himalajski punkowiec
Wątpię, zwłaszcza czytając komentarze (pisownia oryginalna).
“No i co z tego Przez tego typa Polacy nie wejdą pierwsi na K2 zimą Poza tym to pewnie fejk” – @wojtekkowalczyk4 raczej nie wierzy, że Czapkins i Eli naprawdę zdobyli Nangę.
“….banda głupków proszę Pana….bezowocne narażanie życia dla hobby…” – @lukki69.
“To katolicki kult śmierci, nic innego. Polaków podnieca tylko pełne patosu konanie na stokach i okopach i rowach i skarpach tego świata. Żałosne.” – twierdzi @Arcybisklop.
“Jak sobie pościelił tak się wyśpi” – to ma do powiedzenia umierającemu człowiekowi użytkownik @jamnikâ jaskiniowy.
Można się szarpać. Pisać: Internecie, quo vadis, że za grosz współczucia w Tobie nie ma? Ale tym chyba wszyscy już są zmęczeni. Wszyscy już to chyba zaakceptowali: Polacy najlepiej czują się w środku wielkiego kryzysu. Zamiast dalszego narzekania – jeszcze jeden komentarz.
“Powinni go uratowac, czego mu życze, a potem spuścić porządny wpie…” – @wscieklykomentator
Po pierwsze: powinni i dobrze, że próbują. Drogie pseudonimy z Internetu: pamiętacie Adama Bieleckiego? Faceta, którego 5 lat temu nienawidzili wszyscy? Chłopaka, który został wyklęty za to, że nie zniósł na własnych plecach kolegów z Broad Peaku (ani nawet nie zginął, próbując)? Ten gość dzisiaj rano (polskiego czasu) wsiadł do śmigłowca i poleciał ryzykować życie w, wydawałoby się, beznadziejnej akcji ratunkowej. Wsiedlibyście?
Po drugie. Tak, pewnie powinni mu spuścić wpierdol, jak domaga się tego @wscieklykomentator. Należy się. Za bycie niereformowalnym, himalajskim punkowcem. Za niechęć do noszenia w górach radia. Za poręczowanie Nangi linami ze sklepu rolniczego (to z pierwszej wyprawy Nanga Dream). Za brak ubezpieczenia (to już rok 2018). Wpierdol się należy. Śmierć w lodowej szczelinie – już niekoniecznie. Dlatego na koniec tekstu – mały plot twist.
Dziękujmy hienom
Tomek Mackiewicz od zawsze był pozytywnym szaleńcem. Trochę undergroundowcem. Wydaje mi się, że do gór podchodzi bardzo intymnie, osobiście. Wątpię, by chciał umierać na pierwszych stronach gazet i portali. Tylko, że jeśli przeżyje – to także dzięki tym pierwszym stronom.
Długo można i będzie się jeszcze o tym dyskutować. O pieniądzach z MSZ, o zachowaniu Pakistańczyków, o etyce dziennikarskiej również. Jedno wiem na pewno: ciągłe relacje i zainteresowanie mediów miały duży wpływ na to, że akcja ratunkowa ruszyła tak szybko. W ciągu jednego dnia znalazły się pieniądze. Dziś wystartowały śmigła, a Adam Bielecki i Denis Urubko są już na 5400 m.n.p.m. Za to wszystko wypada “dziennikarskim hienom” podziękować. Reszta zależy tylko od wspinaczy.
Post Scriptum
Mijają dwa dni od opublikowania tego tekstu. Akcja ratunkowa pod Nanga Parbat dobiegła końca. Udało się uratować życie. Ciężko poodmrażana Elisabeth Revol została przetransportowana do szpitala w Islamabadzie. To, co w górze zrobili ratownicy, Adam Bielecki i Denis Urubko, należałoby pewnie rozpatrywać w kategorii filmu o superbohaterach. W 8 godzin zrobili prawie 1500 metrów przewyższenia – to tempo bliższe wycieczce w Tatry, niż technicznemu wspinaniu w zimowych Himalajach. Chapeau bas, chłopcy.
Niestety, drugie życie zabrała Nanga. Tomkowi Mackiewiczowi nie dało się pomóc. Złe prognozy, zbyt duża wysokość, zły stan Tomka – to już teraz nieważne. “Czapa” został na górze, której poświęcił kawał swojego życia. Nie będę udawał, że rozumiem, dlaczego rok po roku jeździł na Nangę bez względu na wszystko. Osiem prób na jedną górę zimą – to chyba rekord. Ale podziwiałem ten upór, tę fantazję, mimo że ich nie rozumiałem. Szkoda mi nawet było, kiedy Nangę jako pierwszy zimą zdobyli Alex, Simone i Ali. I teraz też jest mi po prostu szkoda. Szkoda mi Tomka i jego rodziny. Dużo osób mówi dziś: “umarł na górze, którą kochał” albo “to była piękna śmierć”. A ja myślę, że piękna śmierć jest tylko na ekranie. I faktycznie, materiał na film jest niesamowity. Tylko okrutnej rzeczywistości szkoda.
Miałem zakończyć tutaj, ale zbyt poetycko. Odniosę się jeszcze trochę w temacie tekstu. Medialna burza trwa nadal. Bielecki i Urubko zostali bohaterami narodowymi, niektórzy próbują wyliczać przyczyny tragedii. Komentarze zostawmy, bo różne bywają. Ale obok nich powstało kilka miejsc w Internecie tak słabych, że aż głupio cytować. Wspomnę tylko jedno, choćby po to, by Was ostrzec. Ktoś w sieci podszywał się pod Fundację Kukuczki i zbierał pieniądze rzekomo dla rodziny Tomka. I teraz już z całą powagą można spytać: Internecie, quo vadis?
18 comments
To po prostu dobór naturalny, osobnik bez instynktu samozachowawczego zostaje wyeliminowany. Jest OK jak zna ryzyko, nie ma rodziny i robi to za własne pieniądze.
Już go większość pochowala ale sa tacy co wierza ze zyje ale nikt nie chce o ratować tylko ojciec nawet rodzina nie prosi o to być tak blisko i zawierzyć temu co powiedziała Revol skąd wiadomo że mówiła prawdę
To nie jest kwestia wiary, tylko tego, że nie było możliwości dotrzeć do Tomka
Podziwiam ich. Wiedzą, jak ryzykują, a jednak idą. Mają pasję. W życiu trzeba mieć pasję. Wielki dramat się rozegrał i mimo heroicznej pomocy Tomek musiał zostać na górze. Słowa uznania dla Tomka i Francuski. Słowa współczucia dla rodziny Tomka.
Zgadzam się
Nadal mam nadzieję, że go uratują
Media powinny zostać pociągnięte do odpowiedzialności za szerzenie herezji
@gru, jakich herezji? Relacja była momentami aż nazbyt szczegółowa, jak dla mnie.
Ci wszyscy autorzy prostackich komentarzy, to są człowieki, które nigdy nie uprawiały żadnego sportu i kompletnie nie mają rozwiniętej duszy i umysłu człowieka z ambicjami, własnym światem wewnętrznym… to jak śmieci społeczeństwa, które nie powinny mieć prawa głosu – język i palce do amputacji!!!
Nie każdy musi uprawiać sport i mieć wielkie ambicje, ale zgadzam się, że wszyscy powinniśmy więcej myśleć, zanim zabierzemy głos w Internecie.
K. zgadzam się z Tobą. Jak zawsze dwie strony ma ten medal.Wyprawy Tomka śledzę od paru lat, nie jedna złotówkę dorzuciłam do tych wypraw, ale powiem Ci,że ze strachem i wielką troską czytałam każdą informację na temat tej akcji ratowniczej. Jeszcze 24 stycznia zaglądałam na jego stronę na fb i widziałam,że czekają, że 25 ma być okno, a chwilę później dramat.
Z jednej strony umieranie na żywo z drugiej większe zainteresowanie mediów to szybsza akcja ratunkowa jak napisałeś. Gdyby medal mógł mieć trzecią stronę dodałabym do niego właśnie tą gdzie dla takich ludzi jak ja wiadomości na Onet Sport pozwalały w miarę na bieżąco dowiadywać się na jakim etapie są chłopaki tam w górze. Do późnych godzin człowiek odświeża stronę, żeby przeczytać,że chociaż do Eli udało się dotrzeć, a gdy otrzymuję potwierdzone informacje o końcu akcji ratunkowej płyną łzy… Może jest nas nie wielu z takim podejściem, ale w tym przypadku “cieszę się”,że mogłam wiedzieć na bieżąco jak toczy się akcja z nadzieją,że i do Tomka uda im się dotrzeć.
Ciężko mi sobie wyobrazić następne lata bez zbiórek Tomka na kolejną wyprawę pod Nangę.
Media są potrzebne, mówię to jako odbiorca i jako dziennikarz. Po prostu powinniśmy, jako czytelnicy/widzowie podchodzić do nich z większym dystansem i obserwować to, co oferują, zamiast bezmyślnie poddawać się emocjom.
Niesamowite jest jak ktoś jest tak oddany swojemu hobby, oglądając zdjęcia, wcale się im nie dziwie, to co robią to wolność, to musi być niesamowite uczucie stać nad światem. Wielka strata że tak to się skończyło. Współczuje rodzinie i znajomym a najbardziej jemu, że te ostatnie chwile jego życia (choć tli się jeszcze nadzieja że jednak cudem przeżył) spędził kompletnie sam, zapewne wspominając żonę i dzieci i nie móc się z nimi pożegnać. Współczuje dzieciom, że już więcej nie zobaczą i nie uściskają ojca, oraz żonie…..Oby bardzo nie cierpiał.
tak już kiedyś było…https://zrzutka.pl/gdzies-na-szczycie-gory-wszyscy-spotkamy-sie-ae8hc5
Świetny artykuł
Szkoda, że to tak dramatycznie się kończy.
Z Tą towarzyszką to już ginie 2 osoba , Jej partner też zginął wspinając się z Nią
Wielu ludzi w górach zginęło z różnymi partnerami. Insynuacje pod adresem Eli są moim zdaniem krzywdzące i bezpodstawne.