Często pytam moich bohaterów o najważniejszą chwilę w życiu. Odpowiedzi są różne. Niektórzy wybierają śluby, podróże, czasem największe dramaty. Większość opowiada o dzieciach. Najpiękniejszą “dziecięcą” historią przywitał mnie Janów Podlaski.
Ten tekst jest częścią większego projektu reporterskiego. W całej Polsce zbieram historie spod jednego adresu. Zobacz, co kryje się #Za Drzwiami.
[su_divider top=”no”]Mały, nudny Janów Podlaski
Najpierw przygotowała smażone ziemniaki z mizerią. Później przeprosiła, że nie ma porządnego obiadu, że właśnie dojedli to, co zostało z wczoraj. Potem razem wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy na wycieczkę. Janów Podlaski przywitał nas chłodem i pochmurnym niebem.
Bożena urodziła się w Janowie Podlaskim. Naszym nudnym Janowie, jak sama mówi. Wróciła tu po studiach, już jako pani nauczyciel. Uczyła polskiego i zawsze zazdrościła koleżankom matematyczkom, że klasówki sprawdzają w 5 minut na kolanie. Pytam dlaczego po studiach wróciła do nudnego Janowa. Przecież mogła iść w szeroki świat. Okazuje się, że innym zazdrościła tylko łatwych w sprawdzaniu klasówek. Nie zazdrościła natomiast wielkich miast, dużych pieniędzy i szybkich samochodów. Jej wystarczył mały, nudny Janów Podlaski.
Wystarczył jej świat, który właśnie mi pokazuje. Świat tak mały, że wszyscy ją znają, ze wszystkimi się wita. Świat, w którego centrum, na małym ryneczku stoją trzy sklepy i najstarsza w Polsce stacja benzynowa. Do “naszego” sklepu trzeba chwilę podjechać pod prąd. Podobno kiedyś złapała ją tu policja. Nie dostała mandatu – uśmiechnęli się i pogrozili palcem. W małych światach nie daje się mandatów swoim byłym polonistkom.
Jedziemy, a ona opowiada. Pokazuje mi szkołę i okna klasy, w której uczyła janowskich policjantów. Odwiedzamy pałac i słynną na cały świat stadninę koni. Później parkujemy rowery i siadamy na tarasie.
Wnuczki to jednak cud
Jest damą. Siedzi dostojnie, z gracją. Papierosa do ust podnosi spokojnie, prawie niedbale i w tej niedbałości drzemie jakaś niepojęta elegancja. Jest już na emeryturze i nigdzie nie musi się już śpieszyć. Ma więcej wspomnień niż planów, a wspomnienia nie znoszą pośpiechu.
– Najcenniejsze wspomnienie?
– Narodziny mojej wnuczki. Bycie babcią to najpiękniejsza rola w moim życiu.
– A nie rola mamy?
– A, widzisz, właśnie nie. Własne dzieci, założenie rodziny, to wszystko wydawało mi się naturalne. Naturalna kolej rzeczy. A wnuczki to jednak był cud.
– Dar od losu?
– Pamiętam, jak rodziła się Michalina. Wybiegłam z domu na autobus, żeby pojechać do szpitala. Dopiero na przystanku zorientowałam się, że utykam. Spojrzałam w dół, a tam dwa różne buty. Oba czarne, oba na obcasie, ale stanowczo różne. Na lewej nodze obcasik kowbojski, na drugiej zwykła szpilka. Przeszłam tak kilometr i nie zauważyłam.
Zawróciła, przebrała, pojechała następnym autobusem. Dama nie może nosić dwóch różnych butów, a ona przecież jest damą.
– Gdy przyszłam, leżała już na sali, wśród innych dzieci.
– Rozpoznałaś ją?
– Bez problemu. Od razu wiedziałam.
– …
Była najpiękniejsza na całej sali.
Chcesz poznać więcej historii?
Czekają #Za drzwiami